Kiedy byliśmy jeszcze uczniami, mistrzowie stolarstwa wymagali szczególnie dokładnej wiedzy o różnych rodzajach tarcicy.
Niejednokrotnie przed rozpoczęciem zajęć praktycznych na stolarni, sprawdzali wyrywkowo naszą wiedzę z rozpoznawania gatunku drewna
a czasem także pytając do jakiego wyrobu stolarskiego dany gatunek się nadawał.
Uczyliśmy się rozpoznawać gatunki pierścieniowo naczyniowe i rozpierzchłonaczyniowe. Liściaste jak i iglaste gatunki.
Po takich przepytywankach następował czas przygotowawczy.
Ustawialiśmy maszyny, sprawdzaliśmy ich stan, rozpalaliśmy piece.
Do pracy z drewnem są konieczne dwie rzeczy, mianowicie: ciepło oraz najniższa możliwa wilgotność na terenie warsztatu.
Mistrzowie to znali, my, młokosy jeszcze nie.
Około dwudziestu lat temu, mieszkania nie były tak dokładnie izolowane termicznie, nawet jeśli temperatury, powiedzmy w okresie zimy były wysokie, nieszczelność stolarki otworowej powodowała zwiększanie wilgotności w pomieszczeniach. Gdyby jakiś wyrób stolarski, wykonany w tamtych warunkach, umieścić w domach obecnej doby, kłopoty murowane. Pewnie zapyta się niejeden z was: Czemu?
Ponieważ drewno, jako budulec pochodzący od drzewa, zawiera pewną ilość wody.
Jeśli przedmiot, przyjmijmy o wilgotności 10 % zainstalujemy w pomieszczeniu, gdzie wilgotność powietrza zawiera się w przedziale od 45-50 %, nasz sprzęt stolarski odda taką ilość wilgoci aby pojawił się stan tzw. równowagi.
Po okresie mniej więcej 2-3 tygodni, nastąpi skurcz wszystkich elementów, z jakich nasz przedmiot jest wykonany.
Czym to grozi? Mogą pojawiać się: rozczelnienia na stykach, mogą zostać zerwane łączenia, w najmniej odpowiednim momencnie nastapić może zniekształcenie.
Cóż na pierwszy rzut oka, to tylko drewno, ktoś by pomyslał.
Nasi mistrzowie zadbali o to byśmy wiedzieli jak przygotować materiał budulcowy do wyrobu stolarki aby obchodziło się bez "wypadków":)